Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom...
Pionierka, pionierka i jeszcze raz pionierka.
Trzeba było jakoś ogarnąć to co udało nam się do tej pory stworzyć i przygotować komfortowe posłania i półki dla mundurów.
Zajęło nam to DWA DNI!
Ale efekt końcowy był tego wart, zwłaszcza, że większość okazała się trzymać po raz pierwszy młotek w ręku w swoim życiu....
W Niedzielę, wieczorem udaliśmy się do kościoła, na mszę.
Po drodze znaleźliśmy Stanisława (czytaj wielki pieniek do siedzenia) i przetoczyliśmy go do podobozu.
W poniedziałek znów czekało na nas dużo pracy przed otwarciem obozu i pierwszym apelem.
W między czasie chłopaki otrzymali alarm eskimoski (dla niewtajemniczonych powiem, że chodzi o to, żeby wszystkie rzeczy z plecaka założyć na siebie w przeciągu 5 minut), aby mogli znaleźć swoje rzeczy w namiocie... Kadra bywa czasami taka pomocna :)
W między czasie zuchy zwiedzały okolicę w poszukiwaniu wielu przydatnych patyków na płot :)
A na koniec....
Harcerski dowcip dnia:
- siiiiiiiiii - Piotrek
- co robisz? - Ktoś z harcerzy
- siiiiii. Udaję wiatr. Siiiiiiii. Od czajnika się nauczyłem. - Piotrek
KURTYNA- co robisz? - Ktoś z harcerzy
- siiiiii. Udaję wiatr. Siiiiiiii. Od czajnika się nauczyłem. - Piotrek
Pierwszy raz używamy nowego świdra!
No i maszt wkopany!
Obiadek :)
A w podróży z kościoła....
Chwila odpoczynku przed dalszym noszeniem drewna
Pionierka
I alarm eskimoski.
Zuchowy spacer nad jezioro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz